Island Hopping na Panglao czyli zabawa na Filipinach i to bardzo popularna wśród turystów. Nie dotyczy to jedynie wyspy Panglao. Island Hopping, czyli skakanie po wyspach, jest na czele wszystkich rozrywek, niezależnie od miejsca, w którym się znajdziemy. Warto z takiej atrakcji skorzystać, ale trzeba też uważać na jakość atrakcji i ceny.
Island Hopping – co to jest?
Filipiny to kraj wyspiarski. Archipelag Filipiński składa się z kilku tysięcy wysp. Jedne są duże, a inne maleńkie, ale zawsze można się łodzią przedostać z jednej na drugą. Odległości pomiędzy wyspami też bywają różne, czasami jest stosunkowo blisko, a czasami podróż jest dłuższa. Filipińczycy wynaleźli świetny sposób zarabiania pieniędzy. Niewielkimi łodziami wożą turystów z jednej wysepki na drugą. Przy okazji pokazują wszystkie możliwe atrakcje okolicy. Czasem są to wspaniałe widoki, a czasem niesamowita przyroda.

Island Hopping przygotowania do wypłynięcia
Island Hopping na wyspie Panglao
Jak na każdej turystycznej wyspie, również na Panglao, Island Hopping jest jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych. Gdy zbliżamy się do plaży Alona, dopada nas wielu pośredników proponujących rejs. Czasami miałem wrażenie, że pośrednicy są święcie przekonani, że każdy turysta marzy tylko i wyłącznie o tym, by poskakać po okolicznych wyspach. Pracę mają odpowiedzialną, ponieważ wiele łodzi trzeba zapełnić turystami.

Alona beach
W zasadzie oferta jest taka sama u wszystkich naganiaczy, ale może różnić się ceną. Swoje łodzie chcą zapełnić zarówno duzi operatorzy dysponujący sporą flotą, jak również indywidualni właściciele łódek. Ci ostatni są bardziej elastyczni cenowo, ale nie zawsze mają dostęp do plaży, o czym oczywiście turysty nie informują. Dlatego warto dokładnie o wszystko wypytać.

Island Hopping w oczekiwaniu na łódź
W planie rejsu, który wybraliśmy, jest dotarcie na dwie wyspy – Balicasag i Virgin Island oraz odwiedzenie miejsca zabaw delfinów. Na wyspie Balicasag jest piękna rafa koralowa, więc mamy snurkować czyli pływać z maską podziwiając podwodny świat. Po drodze będziemy mijać małe bezludne wysepki, do których nie da się podpłynąć. Cały rejs ma trwać ponoć od godziny 6 do 18, więc musimy się przygotować.

Island Hopping wysepka
Ciekawe czy wypłyniemy
Zgodnie z prośbą organizatora naszego rejsu meldujemy się o szóstej rano na plaży Alona. To podobno ważne, bo musimy zdążyć na zabawy delfinów, które harcują w określonym miejscu zawsze o tej samej porze. W miejscu zbiórki jest bardzo dużo osób i każdy szuka swojego organizatora. Ci którzy znaleźli, pakują się do łodzi i odpływają. W końcu pokazuje się również człowiek, u którego wykupiliśmy rejs. Okazuje się, że w gratisie dostaniemy dodatkowe, wątpliwej jakości atrakcje.

Island Hopping transport do punktu wypłynięcia
Ponieważ nasz organizator do potentatów nie należy, jego łódź musi wypłynąć z zupełnie innego miejsca, oddalonego od plaży Alona o kilka kilometrów. Wcześniej nas o tym nie uprzedził, ale załatwił skuterki, które dowiozły nas na miejsce. To kawałek skalistego wybrzeża z dala od cywilizacji. Tam nas zostawili, kazali czekać na łódź i odjechali.

Island Hopping czekamy na łódź
Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Cierpliwie czekaliśmy, ale każdy ukradkiem zerkał na zegarek. Wszak delfiny specjalnie na nas czekać nie będą. W końcu podpłynęła łódź, ale nie mogła dopłynąć do brzegu, więc musieliśmy dojść do niej po skalistym podłożu, niby nic, ale skałki były ostre i mocno raniły stopy.

Chyba coś przypłynęło
Spotkanie z delfinami
Było już późno, do tego zanosiło się na tropikalną ulewę. Pomyślałem sobie, że raczej delfinów nie zobaczymy i zostaną nam tylko wspomnienia z Omanu ze spotkania z delfinami. Na szczęście sternik nie popłynął wyznaczoną dla łodzi trasą, ale na skróty i na miejsce dotarliśmy jako jedni z pierwszych. Niestety zaczęło niesamowicie lać. Dosłownie ściana wody. W tej sytuacji nie dało się robić zdjęć aparatami fotograficznymi, a jedynie telefonem. Za to delfinów było bardzo dużo i świetnie się bawiły.

Island Hopping skaczący delfin
Island Hopping na Panglao. Wyspa Balicasag
Wyspa Balicasag to największa atrakcja podczas Island Hopping z Panglao, bo tu będziemy snurkować. Natomiast dla nas najważniejsze było to, że przestało lać. Co prawda niewiele to zmieniło, ponieważ byliśmy przemoczeni dosłownie do suchej nitki. Na szczęście temperatura była wysoka, więc można się było poczuć jak po wyjściu spod ciepłego prysznica do sauny.

Island Hopping wyspa Balicasag
Podpłynięcie do wyspy Balicasag wcale nie jest łatwe. Mnóstwo łodzi stara się zacumować jak najbliżej restauracji i rafy koralowej. Przepychanka pierwsza klasa, ale jakoś się udaje. Dostajemy chwilę czasu wolnego, by się ogarnąć. Próbuję wystartować dronem, ale odmawia posłuszeństwa. Kontroler nie działa z telefonem. Wszystko zamokło, więc zdjęć i filmu z powietrza nie będzie.

Wyspa Balicasag

Island Hopping naPanglao dopływanie do brzegu wyspy Balicasag
Jest chwila wolnego, więc trzeba coś zjeść, tym bardziej, że podobno rejs ma trwać do osiemnastej. Ceny w miejscowej knajpce dorównują tym, które są w bardzo dobrych restauracjach na Panglao, ale porcje są o połowę mniejsze i wystrój nieporównywalny. Fakt, jedzenie całkiem smaczne, no i jest piwo. Gdy później się okazało, że wróciliśmy na Panglao o czternastej, zaczęliśmy podejrzewać, że nasz organizator ma udziały w restauracyjce na Balicasag.

Wyspa Balicasag obiad podano
Snurkowanie na Balicasag
Snurkowanie, czyli pływanie z maską, to jedna z największych atrakcji na Filipinach. Prawie zawsze aby snurkować trzeba na miejsce wybrać się łodzią. Jedynie na Olango jest inaczej. W przypadku wyspy Balicasag ma jeszcze jedną przewagę, a mianowicie snurkuje się na rafie koralowej. Do rafy trzeba dopłynąć małą łódką. Zaczyna się taka sama przepychanka co przy dopływaniu do wyspy, ale sternicy mają dużą wprawę w pokonywaniu przeszkód.

Wyspa Balicasag będzie snurkowanie
Łódka podpływa na oznaczony teren i sternik wydaje pasażerom maski i rurki. Trochę byliśmy w szoku, wszak na świecie zaczyna się pandemia koronawirusa, Filipińczycy w wielu miejscach mierzą temperaturę turystom, a tu dają nam maski, których nie wiadomo kto używał kilka minut temu.

Cały czas coś pływa
Rafa tętni życiem, wszędzie są jakieś kolorowe rybki. Największym wyzwaniem podczas snurkowania jest wypatrzenie żółwia zielonego. Są niewielkie, ale szybkie, co widać na filmiku. Pewnie niedawno wykluły się na plażach Omanu i zdążyły dopłynąć na Filipiny. Snurkować możemy do woli, ale w końcu wszyscy wskakują z powrotem do łódki i wracamy na Balicasag.

Morskie życie
Island Hopping na Panglao – Virgin Island
Wypływamy z Balicasag i kierujemy się na Virgin Island. Jest to spora łacha piachu na oceanie. Rośnie tam kilka drzew namorzynowych i nie ma nic więcej. Znów zaczyna się mocno chmurzyć i wygląda jakby miała nas dopaść kolejna tropikalna ulewa.

Island Hopping dopływamy do Virgin Island
W zasadzie na Virgin Island nic nie ma, dlatego ludzie idą do drzewek namorzynowych i robią sobie sesje fotograficzne. Trzeba poczekać, by się do nich dostać i zrobić jakąś fotę bez tłumu w tle.

Virgin Island drzewa namorzynowe
Virgin Island to też miejsce pracy wielu sprzedawców. Jedni próbują sprzedać pamiątki i jakieś dziwne przedmioty, inni na łodziach zrobili bar z grillem. Patrząc na warunki higieniczne przyrządzania potraw raczej nie odważyłbym się cokolwiek kupić, no chyba, że kokosa.

Virgin Island sklepik na łodzi
Czas na Virgin Island się skończył. Wracamy na Panglao. Łódź tym razem płynie wyznaczoną trasą. Mijamy kilka urokliwych małych wysepek. Na szczęście dopływamy do plaży Alona, gdzie możemy wysiąść. Para Niemców, która z nami płynęła musi wrócić po skuter, który został na plaży, z której wypłynęliśmy. Na szczęście mogą się tam dostać łodzią. Lądowanie na plaży Alona uwolniło nas od konieczności jazdy na skuterku w trzy osoby. Mimo dziwnych przygód wróciliśmy bardzo zadowoleni.

Island Hopping Virgin Island sprzedawcy już czekają
2 thoughts on “Island Hopping na Panglao czyli zabawa na Filipinach”